Na to pytanie odpowiedź jest tylko
jedna: powoli! Najczęstszym błędem początkujących biegaczy jest ustawienie
sobie zbyt wysoko poprzeczki - często stawiają sobie za cel codzienne treningi,
najlepiej w szybkim tempie i z dużym kilometrażem. Po pierwsze – istnieje
ryzyko, że dana aktywność szybko się znudzi (mało kto byłby zadowolony z
narzuconego treningu rodem z wojska). Po drugie - ciało nie jest przystosowane do
tego rodzaju obciążeń, dlatego rośnie ryzyko kontuzji, a pojawiające się myśli
„To jednak nie dla mnie...” zniechęcają do dalszego biegania.
Pamiętaj, że lata spędzone przed
telewizorem i praca biurowa nie pozostają bez śladu na naszym ciele. Musisz dać
sobie szansę (i swojemu organizmowi) na przystosowanie się do nowego typu
aktywności. Dla ciała taki trening jest pewnego rodzaju szokiem. Po
pierwszych dniach przygody z bieganiem możesz odczuwać bolesność nóg (co popularnie, choć błędnie, nazywane jest
zakwasami), jednak niedługo zobaczysz, że z treningu na trening Twój organizm
będzie łatwiej „dochodził do siebie”.
Czyli.. jak?
Owszem, słowa „zacząłem biegać” mogą
dobrze brzmieć podczas rozmowy ze znajomymi, a przy okazji połechtać własną
dumę. Jednakże na początku przygody z tym sportem bieganie do końca nie jest…
bieganiem. Bardzo dobrze pamiętam swój pierwszy trening, a także zapewne niejednemu z Was znany
jest scenariusz „pierwszego razu” – nogi odmawiają posłuszeństwa, w płucach
brakuje powietrza, a serce ma ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej. O aspekcie estetycznym takiego „biegu” wole
nie wspominać…
Najlepszym rozwiązaniem na sam
początek są tzw. marszobiegi czyli trucht przeplatany przerwami na marsz. Na
sam początek powinieneś zacząć od 15 minut takiego treningu. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to trochę
banalnie, bo przecież „to nie jest prawdziwe bieganie”, ale mogę obiecać, że jeżeli utrzymasz w tym
systematyczność, zauważysz w pewnym momencie, że czas przeznaczony na marsz
ulega stopniowemu skróceniu, aż pewnego dnia będziesz w stanie pokonać
przynajmniej 30 minut samym tylko biegiem. Uczucie – bezcenne.
Uwaga!
Nie zapominaj o rozgrzewce i o spokojnym rozciąganiu po biegu! *
Jak często?
Powinniśmy unikać dłuższych przerw w
treningach – niestety nasza wydolność szybciej spada, niż się kształtuje. Nie róbmy zatem przerw dłuższych niż
dwudniowe, bo na kolejnym treningu możemy zatracić efekty tego poprzedniego. Optymalne
jest bieganie 3 razy w tygodniu. Jednakże
naczelną zasadą jest słuchanie własnego organizmu – jeżeli odczuwasz ból po
biegu, przemęczenie, zrób sobie kilka dni wolnego, a w niektórych przypadkach
nawet idź do lekarza.
Jeżeli chodzi o moją przygodę z
bieganiem, to muszę się szczerze przyznać, że u mnie wyglądało to trochę
inaczej – długo biegałam tylko 2 razy w tygodniu. Na swoja obronę mogę powiedzieć,
że poza bieganiem uprawiałam też inne sporty (np. pływanie), także i tak ćwiczyłam
ok. 5 razy w tygodniu. Nie biegałam
często z tego powodu, który napisałam na początku – nie chciałam, żeby moje
truchtanie mi obrzydło. Gdy zaś miałam kilkudniową przerwę, miałam czas, by za
tym zatęsknić.
Kiedy do lekarza?
Powinieneś
się skonsultować ze swoim lekarzem przed rozpoczęciem biegania jeśli:
- masz ukończone 40 lat i do tej pory nie uprawiałeś żadnej aktywności fizycznej
- często czujesz się słabo, masz zawroty głowy
- cierpisz na otyłość
- odczuwasz bóle w klatce piersiowej
- w Twojej rodzinie zdarzały się choroby serca lub inne problemy ze zdrowiem
Początki zawsze są trudne. Jednakże,
gdy będziemy cierpliwi i systematyczni, efekty naszych treningów na pewno będą
widoczne. A tej
jesieni mamy wymarzoną pogodę do rozpoczęcia aktywności fizycznej -
wystarczy tylko dać sobie szansę i znaleźć ścieżkę biegową.
* o szczegółach rozgrzewki i rozciągania będzie jeszcze mowa na blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz