Kiedy? 1 maja 2013 roku
Długość trasy: 5 km
Osiągnięty czas: 29:07
Pierwszy bieg
przełajowy. Trochę miałam stracha, bo w podstawówce właśnie w „przełajówce”
zajęłam ostatnie miejsce – do dziś pamiętam moment samotnego dobiegania do
mety. Jednakże teraz po kilkunastu latach byłam bardziej przygotowana do
takiego biegu (wtedy wcale) i okazało się, że nie taki diabeł straszny…;)
Kilka problemów miało miejsce na samym początku. Po pierwsze okazało się, że rozmiary koszulek
nie odpowiadają tym, które się zaznaczało przy zapisie. Trafiłam na rozmiar M i
wyglądałam trochę jak w sukience ;) Po drugie – po raz pierwszy miałam do
czynienia z chipem. Teraz jak sobie o tym przypomnę, to sama się z tego śmieję,
jednakże wtedy nie wiedziałam, czy mam go oderwać od numeru startowego i gdzieś
przyczepić, czy coś innego z nim zrobić. Obserwowałam bacznie innych ludzi i,
jako że nic z tym chipem nie robili, swój numer startowy także zostawiłam w
spokoju.
Przed
biegiem miała miejsce wspólna rozgrzewka – mimo, że jej rodzaj nie przypadł mi
szczególnie do gustu (wolę jednak swój „styl” rozgrzewania się), to jednak
widok tylu ćwiczących osób w identycznych koszulkach robił wrażenie.
W
biegu brało udział około 500 osób -
wśród nich były zarówno osoby biegnące 5 km jak i 10 km (w zależności od
wcześniejszego zapisu można było biec jedno lub dwa kółka wokół jeziora).
Poczułam, że w takiej dużej grupie od razu lepiej się czuję niż podczas
kameralnego biegu.
Wcześniej
postanowiłam biec z muzyką i to był dobry wybór – miałam wrażenie, że trochę odcinam
się od (mimowolnego) ducha rywalizacji i poczuć się jak na zwykłym
treningu. Trasa była znakomicie oznakowana, a także przy każdym zakręcie stali wolontariusze, pilnując, by każdy biegł w odpowiednim kierunku.
Mimo, że przy końcówce brakowało mi już trochę tchu, to dałam z siebie wszystko. Wbiegając na metę jeszcze w ostatnim momencie wyprzedziłam po drodze kilka osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz