run-log

run-log.com

piątek, 7 lutego 2014

Przesilenie wiosenne?



W środę byłam pozytywnie nastawiona do treningu – świeciło słońce, słup rtęci wskazywał zdecydowanie temperaturę  powyżej zera, jednym słowem – pogoda aż zachęcała do biegania.  Jednak jeśli myślałam, że będzie mi się biegło cudownie byłam w błędzie…. 
Brakowało mi tchu, czułam się wyczerpana i miałam wrażenie, że zaraz padnę i żaden Powerade mi tu nie pomoże. Zakończyłam trening i wyłączyłam Endomondo. Przebiegniętych kilometrów: 9. 9 kilometrów?! Jak to możliwe? Przez ostatnie miesiące moje minimum jakie biegałam to 10 km.  Skąd taka nagła niedyspozycja? Winę na to zgoniłam na przesilenie wiosenne. 

Istnieją wzmianki o tym, że zmiany pór roku możemy odczuwać fizycznie podczas treningów. I jestem przykładem na to, że coś w tym jest – rzeczywiście wraz z przejściem jednej pory roku w drugą odczuwam wyraźny spadek formy.  Jednakże przejście zimy w wiosnę  odczuwa się najgorzej – wszystko przez długie zimowe wieczory (a więc mniej promieni słonecznych), mniejszy dostęp do świeżych warzyw i owoców, niskie temperatury, gorsze samopoczucie. W wyniku tego odczuwamy fizyczną niemoc, szybszą męczliwość, a także nadpotliwość. Dlaczego więc skutki pojawiają się dopiero w przejściu zimy w wiosnę, a nie w trakcie jej trwania? Szczerze? Nie mam pojęcia. Może właśnie tak nasz organizm odreagowuje na nagłe zmiany pogodowe. I mimo, że mamy dopiero luty, to dobrze wiemy, że pogoda już od pewnego czasu wariuje, a syndrom przesilenia wiosennego może nas dopaść nawet w tak wczesnym okresie.

Czytając o przesileniu wiosennym nie znalazłam sensownej wskazówki, jak sobie z własną niemocą poradzić. Jedyna rada: przeczekać. Po kilku lub kilkunastu dniach powinno wszystko wrócić do normy
.
P.S. Po dzisiejszym treningu zaczęłam się zastanawiać, czy w środę rzeczywiście dopadło mnie przesilenie wiosenne czy chwilowa niemoc. Bowiem dzisiaj zrobiłam długie wybieganie i było to najlepsze długie wybieganie (pod względem fizycznym) jakie do tej pory miałam. Zrobiłam 21 km i jeszcze udało mi się pobić swój własny rekord w dystansie półmaratońskim. Cóż…  Albo dopadł mnie syndrom jednodniowy, albo przesilenie wiosenne jeszcze przede mną ;)


2 komentarze:

  1. Bardzo nie lubię takich spadków. Jednego dnia człowiek mógłby góry przenosić a dzień później czuje się jak leniwiec po wejściu na drzewo...
    Gratuluję pokonania siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dużo zależy od pogody, samopoczucia, wyspania się (bądź nie ;), nawodnienia... generalnie od wszystkiego :)

    OdpowiedzUsuń