run-log

run-log.com

wtorek, 28 stycznia 2014

"Ukryta siła" - recenzja książki



Jak może pamiętacie, książkę Rolla udało mi się wygrać w konkursie organizowanym przez stronę Polska Biega. Wcześniej przeglądałam ją w Empiku i pierwsze zdania bardzo mnie wciągnęły, dlatego też, gdy dotarła do mnie książka, rzuciłam się na nią niczym pies na kość. 



Sama historia autora jest niezwykła. Rich Roll pływał od dziecka i zapowiadał się na świetnego zawodowego sportowca. Jednkaże zaprzepaszcza swoją szansę i kieruje swoje zainteresowania w stronę alkoholu i narkotyków. W końcu decyduje się na leczenie i wygrywa walkę z nałogami. W przededniu swoich 40-stych urodzin postanowił radykalnie zmienić swoje życie. Miłośnik fast foodów oraz człowiek z dwudziestokilogramową nadwagą nagle decyduje się na inny styl życia – zamiast śmieciowego jedzenia wybiera dietę wegańską, zaś w miejsce bezczynnego siedzenia przed telewizorem wplata ćwiczenia wytrzymałościowe. Okazuje się, że konsekwentne trzymanie się ustalonych przez siebie zasad i dostosowywanie się do planu treningowego przynosi rezutlaty, a autora stać na coraz wyższe podnoszenie sobie poprzeczki – bierze udział w Ultramanie (10 km pływania, 421 km jazdy rowerem oraz 84 km biegu w ciągu trzech dni), który jednak okazuje się wstępem do projektu EPIC5, zakładającego przebycie 5 dystansów Ironmana w ciągu 5 dni (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42,2 km biegu).


Rozdziały, w których był opisywany wdrożony w życie projekt EPIC5 czytałam z wypiekami na twarzy.  Jednak, wbrew pozorom, pozostałą część książki czytało mi się dosyć ciężko. Dłużyły mi się rozdziały w których autor opowiadał o swoim hulaszczym życiu. Także ciągłe wzmianki o mocy diety wegańskiej (której zresztą poświęcił osobną 1/5 część książki) i rozpływanie się nad jej zaletami wybijały mnie z rytmu i nieco drażniły, gdyż miałam wrażenie, że autor na siłę chce mnie do weganizmu przekonać. Do kolejnych minusów opowieści Rolla można także zaliczyć to, książka zawiera lokowanie licznych produktów. Możemy się dowiedzieć jakiej firmy sprzęt autor posiada, jakie dokładnie suplementy przyjmuje, nawet znajdziemy nazwę producenta sokowirówki, której używa. Czytając książkę nietrudno także wyrobić sobie zdanie o samym autorze - odniosłam wrażenie, że Rich Roll wydaje się być fanatykiem, dla którego nic poza sportem zdaje się nie istnieć. Co prawda wspomina o trudnościach finansowych, próbie połączenia treningów z pracą oraz z czasem poświęconym rodzinie. Jednakże były to tylko wzmianki o problemach, do których później autor nie wracał, tak jakby nigdy nie miały miejsca.

Za każdym razem, gdy czytam książki o sportach wytrzymałościowych, zdumiewa mnie do jakiego wysiłku zdolne jest nasze ciało i gdzie dokładnie znajdują się granice, którym może sprostać nasz organizm. Rich Roll udowodnił, że jest w stanie z człowieka z nadwagą przemienić się w sportową maszynę, zaliczaną do 25 najsprawniejszych mężczyzn na świecie. Nie mogę jednak oprzeć się od postawienia pytania: „Ale jakim kosztem?”. Gdzieś w tym wszystkim brakuje mi zwykłej przyjemności, którą czerpie się z uprawiania sportu oraz wypośrodkowania czasu poświęconego na sport oraz na inne, zwykłe codzienne sprawy. Podsumowując - trochę się tą książką zawiodłam. Mam nadzieję, że jednak nie zniechęciłam Was do sięgnięcia po nią - być może wyrobicie sobie o niej zupełnie inną opinię niż moja. Warto ją przeczytać, chociażby dlatego, żeby przekonać się, że nigdy w naszym życiu nie jest za późno na diametralne zmiany stylu życia.


2 komentarze:

  1. Prędzej czy później pewno sięgnę po tę pozycję - chociażby dla samych wątków o diecie wegańskiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie - tak jak napisałam w poście - bardziej zniechęcały. Ale zapewne to jest związane także z tym, że nie wyobrażam sobie żyć bez mięsa ;)

    OdpowiedzUsuń