W (zeszłym już) roku 2013 zrobiłam
ponad 1000 km. To prawie tak, jakby pobiec z Poznania do Mediolanu (sprawdziłam
w google ;). Ten kilometraż widać po moich zniszczonych butach, mięsistych
łydkach i wytrzymałości do pokonywania większych dystansów. Początek tamtego roku zaczynałam od treningów o dystansie 5km, a
zakończyłam go półmaratonem.
Wieczór, w którym przebiegłam magiczne 21 km miał być dniem spokojnego, długiego wybiegania; nie planowałam wtedy przebiec półmaratonu. Jednak tak mi się dobrze biegło, że w pewnym momencie pomyślałam: czemu nie? Pogoda była w porządku, nogi pchały mnie do przodu – postanowiłam więc, że właśnie dziś będzie TEN dzień. I zaobserwowałam ciekawe zjawisko – po około 16 kilometrach nie odczuwa się tego, że się biegnie. Zrozumiałam w tamtym momencie to, co Murakami powtarzał sobie, gdy brał udział w biegu ultra: „Nie jestem człowiekiem. Jestem maszyną”. Właśnie tak się wtedy czułam – byłam maszyną. Moje nogi mnie niosły, a ja nawet nie odczuwałam, ile mam za sobą kilometrów. Od pasa w dół moje ciało nie należało do mnie i miałam wrażenie, że nie mogę tego kontrolować. Nogi biegły, pozostała część ciała była niejako dodatkiem. Może dlatego, że tempo miałam raczej kontemplacyjne, nie odczuwałam jakiegoś szczególnego zmęczenia. Gdy zakończyłam bieg i przeszłam po nim do marszu, nie miałam nawet zadyszki. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że miałam poczucie, że będzie trudniej. A okazało się, że było całkiem w porządku – moje pierwsze 21 km! To, co jeszcze do niedawna było niemożliwe, stało się rzeczywistością. I istnieje nadzieja, że w kwietniu będzie dobrze.
Jak się później okazało, półmaraton
był przedostatnim biegiem, po którym nastąpiła przerwa spowodowana moją
grypą/przeziębieniem (cokolwiek to było). Dzisiaj jednak stwierdziłam, że
tydzień bez biegania, to jednak moje maksimum na jakie sobie mogę pozwolić i
próbując nie zwracać uwagi na mój zakatarzony nos wybiegłam na leśne ścieżki. Szybko
się okazało, że jednak ten kierunek nie był dzisiaj najlepszy (szczególnie dla moich butów ;):
Poczułam się jednak od razu lepiej :)
P.S. Z okazji WOŚP w wielu miastach Polski organizowane są biegi "Policz się z cukrzycą". Z reguły mają krótki dystans (w Poznaniu to ok. 2 km), więc jeśli ktoś chce wziąć udział w swoim pierwszym biegu to zachęcam. Poniżej linki do poszczególnych biegów:
Dokładnie tak samo czułem się dwa dni temu. Początkowo chciałem zrobić długie wybieganie na dystansie 15 km, ale pogoda była fantastyczna a przede wszystkim tak pięknie świeciło słońce, że postanowiłem biec dalej i zatrzymałem się po 21 km z haczykiem. To był mój drugi półmaraton. Nie czułem się jednak maszyną, choć tym razem zregenerowałem się dużo szybciej niż poprzednio. Myślę więc, że także i w moim przypadku w kwietniu będzie dobrze. Muszę sprawdzić tę ilość przebiegnietych w ub roku kilometrów, ale sądzę, że przebiegłem znacznie mniej. Za to w tym roku wystartowałem ostro i uciekam ;-)
OdpowiedzUsuń