Czego
najbardziej potrzebuje biegacz tuż przed startem w maratonie?
Wody?
Pudło.
Kopa w
tyłek „na szczęście”? Mit.
Biegacz,
moi drodzy, przede wszystkim potrzebuje toi-toia….
Do startu
pozostały 3 minuty, a ja nadal stałam w kolejce, która zdawała się nie mieć
końca i nie poruszała się nawet o centymetr. Czułam, że mój pęcherz pęknie po
wcześniejszej wypitej herbacie. Wokół
mnie było kilka tysięcy biegaczy (bieg na 10 km, półmaraton i maraton), a w
strefie startowej znajdowało się około 20 toi-toiów... Łatwo było przewidzieć,
jaki będzie tego efekt… W końcu zrezygnowałam
i razem z A. udaliśmy się do naszej strefy startowej. Popatrzyłam jeszcze
tęsknie w stronę toi-toiów, ale okazało się, że już startujemy! Przed linią
startu A. wyciągnął polską flagę i nawet komentator krzyknął „Polska!”. Tylko
przez chwilę biegliśmy razem, za chwilę zniknął mi już z oczu.
Ja zaś przed pierwsze 2 kilometry zastanawiałam się, czy aby czasem nie wskoczyć do pobliskiej kawiarni i rzucić się do WC... :P
Robiło
się coraz cieplej i już po przebiegnięciu pierwszych kilkuset metrów czułam, że
jestem cała spocona. Przeczuwałam, że podczas tego maratonu słońce - nomen omen - da nam popalić. I już teraz miałam tego małą zapowiedź… Jeszcze przed pierwszym
kilometrem musiałam wziąć magnez, bo czułam, ze skurcze w moich łydkach nie
chcą mi odpuścić. Na szczęście – pomogło.
Wypatrywałam punktu odżywczego.
Potrzebowałam się trochę ochłodzić, wylewając na siebie wodę.
Nagle trasa zaczęła iść ostro pod
górkę… Nie wiem czemu założyłam, że maraton w Palmie będzie płaski jak naleśnik…
W każdym razie podbieg zdawał się nie mieć końca… W głębi duszy dziękowałam za
wcześniejszy tygodniowy pobyt w Bieszczadach, bo chyba dzięki temu moje nogi nie
wyły z rozpaczy.
Około 10 km poczułam odparzenia
na stopie. Także mój żołądek koniecznie domagał się wody, nie zaś izotoniku,
który miałam ze sobą. Zaczęłam więc wypatrywać kolejnych punktów odżywczych.
Nasza trasa wiodła teraz w
kierunku starego miasta w Palmie. Myślałam, że będzie to ten przyjemniejszy
moment trasy, zgoła odmienny od długich odcinków, które pokonywaliśmy wzdłuż
wybrzeża. Biegnąc jednak wąskimi uliczkami czułam się nieswojo i wręcz
klaustrofobicznie. Musiałam także uważać na przechodniów, którzy w niektórych
miejscach poruszali się dość swobodnie.
W pobliżu katedry półmaratończycy
pobiegli w lewo – w stronę mety, my zaś w prawo, by ponoć jeszcze jedno
okrążenie całej trasy. Od razu zrobiło się luźniej na trasie i znacznie ciszej –
odczuło się, ze maratończycy stanowili niewielką grupę spośród wszystkich biegaczy.
Około 28 km zaczęła mi odpadać
głowa i rozpoczął się kryzys „blisko-daleko”. Coraz częściej się zatrzymywałam,
coraz częściej przechodziłam do marszu… Koniecznie potrzebowałam WODY – do
picia i do oblewania ciała. Wypatrywałam punktu odżywczego… Próbowałam sobie
wmówić, że najważniejsze jest dotarcie do 30 km, później już będzie „z górki”.
Nie było. Wydawało mi się, ze do
końca jeszcze tak daleko, że nie dam rady… Co chwilę przystawałam. Co jakiś
czas ktoś się pytał, czy wszystko w porządku. Moje nogi mogły biec, ale moja
głowa już nie chciała. Prawie się popłakałam na 39. km, bo byłam przekonana, że już
jest 40-sty...
Spojrzałam na zegarek. Minęły 4
godziny biegu, przed sobą miałam 3 km biegu i pół godziny czasu, żeby pobić
4:30. Co, biorąc pod uwagę mój stan, wcale nie było takie proste i oczywiste. Postanowiłam
wziąć się w garść. „Biegnij jak najdłużej! Im szybciej pobiegniesz, tym
szybciej będzie po wszystkim!” – kotłowało mi się po głowie.
![]() |
Dzielny A. tuż przed metą :) |
Skręciłam w lewo, w stronę mety.
Jeszcze tutaj, cholera jasna, mały podbieg, który teraz wydaje się górą-gigant.
Wyciągam polską flagę, unoszę ją nad głowę, widzę już czekającego na mecie A… I
w końcu – finisz! I ostateczny czas 4:23:34!
„To był mój ostatni maraton” –
wydusiłam z siebie. Nie wierzyłam, że żyję… Stanęłam chwilę przy barierkach,
żeby ochłonąć. Dopiero teraz poczułam jak mocno praży słońce i jak jest gorąco.
Po odebraniu medali i wlaniu w siebie coli poszliśmy odpoczywać na trawie pod
palmą. Przeżyłam…
P.S. Obiecałam sobie, ze maraton
w Palmie był moim ostatnim. Dwa dni później podczas rozmowy z A.: „To kiedy
dokładnie jest ten maraton w Pradze?”.
ja ostanio walczylam z biegunka i po drodze zaliczylam 3 toi toi ;)
OdpowiedzUsuńale biegac w cieplych krajach nie zamierzam
wisna bedzie nalezec do Paryza ;)
tik tak tik tak
a tobie oczywiscie gratuluje i chyle czolo
OdpowiedzUsuńŚwietne wydarzenie. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńŚwietne są takie biegi :D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Ta stronka jest dla mnie dużą inspiracją i daje dużo pomysłów. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi miło :)
UsuńWielka motywacja płynie z tego postu i nie tylko, cały blog jest inspirujący :) Powodzenia w dalszych biegach!
OdpowiedzUsuńPost będzie pomocny przed moim pierwszym kilometrem :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Blogi tego typu są dla mnie ogromną inspiracją. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam przeglądać blogi tego typu. Ten jest jednym z fajniejszych. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńŚwietny i bardzo inspirujący jest ten blog. Na pewno będę tutaj częściej zaglądać. Nie mogę się doczekać kolejnych wpisów.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten blog. Jestem pod wrażeniem. Na pewno będę częściej tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńTen blog jest dla mnie ogromną inspiracją. Uwielbiam przeglądać blogi tego typu. Jestem pod wrażeniem. Będę tutaj na pewno częściej zaglądać.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja!
OdpowiedzUsuńSuper, że zarażacie pozytywną energią i pasją do sportu :) Powodzenia w dalszych maratonach :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszych sukcesach! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam blogi o takiej tematyce. Na pewno będę częściej tutaj zaglądać. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńEkstra blog. Lubię blogi o takiej temtyce ponieważ jest to dla mnie świetna inspiracja.
OdpowiedzUsuńNiezwykle inspirujący jest dla mnie ten blog. O niektórych rzeczach słyszę po raz pierwszy. I jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że zrzeszasz się z innymi biegaczami. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w pokonywaniu kilometrów!
OdpowiedzUsuńwow! świetna sprawa
OdpowiedzUsuń