run-log

run-log.com

wtorek, 9 grudnia 2014

XII Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu



Kiedy? 7 grudnia 2014
Dystans: 21, 097 km
Osiągnięty czas: 1 godz 56min 50 s

Widzieliście kiedyś Świętego Mikołaja? Na pewno. A kilku w jednym miejscu? Kilkaset?? Albo, dajmy na to, np. 3,5 tysiąca? Jeśli nie - proponuję w grudniu odwiedzić Toruń, który na jeden dzień staje się prawdziwą biegową Laponią. 

Atmosferę biegu czuło się już w przeddzień startu – na starówce można było spotkać wiele osób w mikołajowych czapkach, które pochodziły z pakietu startowego. Sama również się w takową odstroiłam. Atrakcją dla biegaczy (oraz ich rodzin) było także darmowe zwiedzanie okolic starówki z przewodnikiem. Pomysł jak najbardziej trafiony - byłam w Toruniu pierwszy raz, i, szczerze mówiąc, niewiele o nim wiedziałam ponad to, że można tam zjeść dobre pierniki :P 
 
Dzień biegu okazał się prawdziwym świąteczno-biegowym wydarzeniem. Widok kilkuset Mikołajów zgromadzonych na Rynku Staromiejskim naprawdę robił wrażenie. 






Równo o godzinie 11, przy dźwiękach świątecznych przebojów i wśród wirującego kolorowego konfetti - wyruszyliśmy!  Moje bieganie nie trwało jednak długo - nie pokonałam jeszcze nawet 100 m, kiedy musiałam się zatrzymać. Powodem była agrafka, która już zdążyła mi się odczepić od numeru startowego. Sytuacja powtórzyła się się jeszcze 3 razy, kiedy to ją ostatecznie zgubiłam. Słowo daję, jeszcze nie spotkałam na swojej drodze takich wrednych agrafek. 

Biegliśmy w jednej wielkiej kolumnie, nie było możliwości wyprzedzić kogokolwiek. Pierwsze 3 km biegły przez stare miasto, następnie trasa kierowała się na obrzeża Torunia, by ostatecznie skręcić w okoliczne lasy. Tutaj zrobiło się ciekawie – ścieżka była bardzo wąska (obok siebie mieściły się maksymalnie 3 osoby), przyspieszyć było ciężko, a wyprzedzenie kogokolwiek to była prawdziwa sztuka. 

Wbrew pozorom bieganie w takiej sytuacji sprawiło mi straszną frajdę. Byłam bardzo skupiona na biegu, włączyłam u siebie schemat „wyprzedzić – znaleźć miejsce – zwolnić – znów wyprzedzić”, dzięki czemu pierwszy raz biegłam półmaraton systemem wahadłowym. Efekt był taki, że biegło mi się naprawdę super, kilometry mi śmigały, a ja nie czułam prawie w ogóle zmęczenia. Bieganie w takim terenie również przypadło mi do gustu, miałam wrażenie jakbym brała udział w biegu przełajowym.  

Podczas gdy przeważnie  gdzieś w okolicach 17-18 km mam już lekki kryzys i wypatruję już mety, to tutaj spotkała mnie niespodzianka – poczułam przypływ jakiejś nowej energii niewiadomego pochodzenia. Mknęłam. Śmigałam. Frunęłam. Po 18 km miałam najszybsze tempo od początku biegu.  A przynajmniej tak czułam, bo… rozładował mi się telefon! Tuż przed 20-stym (!) kilometrem… Myślałam, ze się rozpłaczę. Po raz kolejny okazało się, że życiówka zapisana na Endomondo nie jest mi chyba pisana… Wkurzyłam się, pomruczałam pod nosem kilka przekleństw i pobiegłam jeszcze szybciej. 


Na metę wbiegłam z powerem. O dziwo, mimo wielu "wąskich gardeł" na trasie -  pobiłam życiówkę! Czas z Szamotuł został poprawiony o prawie minutę :)  Na mecie otrzymałam, charakterystyczny dla tego biegu, medal w kształcie dzwonka. 





Uwielbiam dystans półmaratonu - jest zdecydowanie moim ulubionym. Półmaraton Świętych Mikołajów był szóstym, ostatnim przebiegniętym przeze mnie w tym roku. Ulubiony dystans. Zrobiona życiówka. Można było wymarzyć sobie lepsze zakończenie sezonu? :) 



3 komentarze:

  1. Gratuluję!
    Pierwszy raz widzę koszulki z długim rękawem w pakiecie - takie zdecydowanie by się przydały ;)
    Może za rok pobiegnę (pierniki kuszą ^^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piernikami objadłam się okropnie :P Długi rękaw był także na półmaratonie w Gnieźnie, wtedy jednak było za ciepło, żeby ją założyć. Miałam ją na Dyszce Drzymały, możesz sobie podejrzeć w relacji jak koszulka wyglądała :)

      Usuń
    2. A faktycznie. Tam też był długi rękaw :p Trochę nie pomyśleli żeby latem dać coś takiego.

      Usuń