run-log

run-log.com

poniedziałek, 28 lipca 2014

24. Bieg Powstania Warszawskiego



Kiedy? 26 lipca 2014 roku
Długość trasy: 10 km
Osiągnięty czas: 56:47

  
Bieg, w którym miałam wziąć udział już w tamtym roku, ale wtedy z różnych powodów nie wyszło. Teraz też był zorganizowany „na wariata” – w sobotę pędziłam na dworzec PKP prosto z pracy, by złapać pociąg do Warszawy. 

W biegu miałam wziąć udział z Marcinem, który również towarzyszył mi podczas Wings For Life.  Przy okazji był również moim przewodnikiem jeśli chodzi o dojście do strefy zawodów. Na miejscu w miarę sprawnie udało nam się uporać z depozytem oraz odebrać biało-czerwone opaski na ramię. 


Po rozgrzewce udaliśmy się do swoich stref czasowych. Byłam pod wrażeniem ogromnej ilości biegaczy. Wraz z osobami, które startowały na 5 km było nas 10 tysięcy!



Czekając na rozpoczęcie biegu żałowałam, że w pobliżu nie ma żadnego telebimu. Moja strefa czasowa była dosyć oddalona od linii startu i niewiele można było usłyszeć, co się tam dzieje. Dopiero po biegu dowiedziałam się, że w okolicy startu stali uczestnicy Powstania Warszawskiego. Czułam się trochę odcięta od informacji. Chwilę po godzinie 21 rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego i w miarę jak upływały jego kolejne słowa zaobserwowałam coś niesamowitego – rozmowy stopniowo cichły, biegacze stanęli na baczność. Kilka tysięcy osób i kompletna cisza. Wszyscy uszanowali moment śpiewania hymnu. 


Trasa biegu liczyła 2 okrążenia i okazała się bardzo szybka – było bardzo dużo zbiegów, lecz ze względu na dużą ilość osób bardzo często miałam problem, żeby kogokolwiek wyprzedzić. Od samego początku biegło mi się bardzo dobrze i nawet nie dopadł mnie tzw. kryzys 5 kilometra. Biegnąc Karkowskim Przedmieściem mijało się mnóstwo ludzi, którzy dopingowali biegaczy, co było doskonałym motywatorem. Okrążenie kończyło się dosyć długim podbiegiem, które, o dziwo, szczególnie nie dało mi w kość. Na trasie były rozstawione 2 kurtyny wodne, które zapewne niejednego biegacza orzeźwiły w ten upalny wieczór. Podczas biegu mieliśmy okazję zobaczyć tzw. mapping nawiązujący do Powstania, czy też usłyszeć odgłosy walk, które rozgrywały się 70 lat temu. Wszystko to przypominało o rocznicy, z okazji której wszyscy biegliśmy.

źródło: Aktywna Warszawa

Przy drugim okrążeniu podbieg już nie okazał się taki prosty, jak przy pierwszym podejściu i poczułam go wyraźnie w nogach – na szczęście był to ostatni odcinek przed końcem biegu. Przed metą nie zwalniałam i wbiegłam na nią swoim tempem. Kierowałam się za tłumem w kierunku medali i posiłku dla biegaczy. Na miejscu okazało się, że… zabrakło już napojów dla uczestników! Nie było już ani jednej butelki... Był to duży minus tego biegu. Wieczór był naprawdę gorący i jedyne o czym się w tamtym momencie marzyło, to o ugaszeniu pragnienia. Tymczasem, mimo że do zakończenia biegu było jakieś pół godziny, nie było już nic do picia. Na szczęście Marcin, który skończył bieg przede mną poratował mnie izotonikiem. 


Trzeba przyznać, że bieg jest niezwykły, bo też jego idea jest szczególna. Wszechobecne polskie barwy narodowe i symbol Polski Walczącej - wszystko to, jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi, przypominały o naszej historii i polskości. Lubię takie biegi, w których chodzi o coś więcej niż samo bieganie. Dlatego też za rok prawdopodobnie również pojawię się na linii startu. 


* wszystkie zdjęcia z biegu wykonał Michał Kundera

           
           

5 komentarzy:

  1. Gratulacje kochana :)
    jak dla mnie Twój czas to wypas normalnie,nie źle zadylałaś :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki ;) moja życiówka to nie jest (która wynosi 54:17), ale zawsze fajnie, jak "przy okazji" jakiś fajny czas wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję! To też był mój pierwszy bieg Powstania Warszawskiego i przyznam, że miał niesamowity klimat. Tobie podobał się odcinek na Krakowskim, a mi wręcz przeciwnie - czułam się jakoś tak klaustrofobicznie w tym tłumie :-o Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów biegowych!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulację!
    Ja nie przepadam za zawodami w Warszawie- za dużo ludzi.To co jednak podobało mi się na Twoich zdjęciach to wieczorowa pora. Na takie coś bym się może skusiła.
    Zaskoczyłaś mnie brakiem napoju na mecie. Pierwszy raz o takim czymś słyszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Na zawodach w Warszawie byłam pierwszy raz, więc nie wiedziałam co mnie czeka ;) A z tymi napojami to fakt, ja też się z tym wcześniej nie spotkałam ;/

      Usuń