run-log

run-log.com

wtorek, 6 maja 2014

Wings For Life World Run - relacja



Wydarzenie ogólnoświatowe. Bieg w szczytnym celu, który odbywa się w tym samym czasie w 34 lokalizacjach, na 6 kontynentach, z metą, która goni biegaczy. Tego jeszcze nie było! I jak się okazało - było warto pobiec dla tych, którzy biec nie mogą, a pozytywne emocje pozostają jeszcze długo po zakończeniu biegu.   

nasza mobilna meta




Idea i forma biegu zafascynowała mnie od momentu kiedy się o nim dowiedziałam (pisałam o nim na blogu TUTU) W Polsce bieg odbył się w Poznaniu, a start był zlokalizowany na poznańskiej Malcie. Przed rozpoczęciem miało miejsce spotkanie z kapitanami drużyn (ja byłam w drużynie Adama Małysza), a przy okazji można było zrobić zdjęcie z innymi sławnymi osobami, które uczestniczyły  biegu:

z Adamem Małyszem:



z Beatą Sadowską: 



z Moniką Pyrek:


W biegu uczestniczyłam razem z moim kolegą Marcinem, który biega już od kilku lat. Wcześniej jakoś nie mieliśmy okazji na wspólne pobieganie, ale forma Wings For Life nam obojgu przypadła do gustu.  Marcin dzielnie towarzyszył mi do 5 km, choć wiem, że moje ślimacze (w porównaniu z jego) tempo musiało go nieźle męczyć. Jak się później okazało – udało mu się przebiec 28 km!


Stojąc na linii startu mieliśmy okazję oglądać na telebimie co dzieje się w tym samym czasie tuż przed rozpoczęciem biegu w innych krajach. To było niesamowite – wszyscy na całym świecie, tak jak my, czekali na start. U niektórych był środek nocy, gdzie indziej prażyło popołudniowe słońce. Wszyscy mieli za chwilę wyruszyć dla tych, którzy nie mogą.





Punktualnie o 12 wyruszyliśmy. Rozpoczęliśmy dwoma małymi podbiegami i jak się później okazało - nie ostatnimi... Trasa biegu nie należała do najłatwiejszych. Miałam wrażenie, że ciągle biegniemy pod górkę. Widząc przed sobą kolejny podbieg myślałam, że się załamię... Biegnąc przez centrum miasta przez jakieś 2-3 km byłam tuż za Adamem Małyszem i na własne oczy mogłam zobaczyć, jakie emocje wywoływała jego obecność wśród Poznaniaków, którzy kibicowali na trasie -  wykrzykiwali do niego ("Leć Adam, leć!"), oklaskiwali, a nawet biegli za nim, by móc zrobić mu zdjęcie. Człowiek- chodząca legenda.

Jako, że w planach miałam przebiegnięcie około 15 km, zdziwiłam się, gdy po przebiegnięciu tego dystansu samochód-meta nadal nie pojawiał się w polu widzenia. Biegłam więc dalej. Wszystkie kryzysy, które mam zawsze na 5 i 10 km miałam już za sobą i biegło mi się naprawdę dobrze. 

żródło

Po 17 km usłyszałam w oddali głosy z megafonu: „Uciekajcie,  prawie was mamy!”.  Obejrzałam się i zauważyłam samochód-metę, który zmierzał w moim kierunku. Odruchowo przyspieszyłam (zresztą nie tylko ja - na innych zbliżająca się meta też tak podziałała), dodatkowo dopingował mnie wolontariusz, który jechał obok na rowerze. Na 17,9 km zostałam złapana (do tej pory nie mogę odżałować tych 100 metrów :P). Po minięciu zawodnika przez samochód było odczytywane jego nazwisko - ja z tego wszystkiego swojego nie usłyszałam ;)

Miałam szczęście, bo zostałam złapana tuż przy postoju dla autobusu, który odwoził uczestników na start (stały przy punktach żywieniowych oraz pomiędzy nimi). Szczerze mówiąc myślałam, że przy zabieraniu biegaczy będzie totalny chaos, jednak organizacja pozytywnie mnie zaskoczyła. Każdy z biegaczy w autobusie dostał butelkę wody oraz koc termiczny, po czym bez żadnych problemów zostaliśmy odwiezieni na start, gdzie każdy otrzymał medal. 




W momencie kiedy już kierowaliśmy się do domu, udało mi się po raz kolejny spotkać Adama Małysza i zrobić ostatnie zdjęcie. 


Nietypowa formuła sprawiła, że dałam z siebie więcej niż chciałam. I jak się okazało - nie ja jedna (Marcin zamierzał ukończyć bieg na 23 km, ale też go poniosło trochę dalej ;) Mój czas na 18 km okazał się lepszy aż o 7 minut (!) od czasu na tym samym kilometrze podczas półmaratonu, zaś czas na 10 km był tylko o kilkanaście sekund dłuższy od mojej życiówki (54:17). Jak sobie przypomnę te podbiegi podczas Wings For Life, to tym bardziej mnie zastanawia jak to się stało...

Nie przypuszczałam, że udział w tym biegu będzie dla mnie aż tak wielkim przeżyciem i wyniosę z niego aż tyle pozytywnych emocji. Niesamowita przygoda, świetna organizacja, ogromne przeżycie! Już znana jest data następnej edycji biegu - 3.05.2015, prawdopodobnie również w Poznaniu. Zachęcam do udziału, bo jak się okazało - było naprawdę warto!





6 komentarzy:

  1. Świetnie się na początku biegło. Twoje tempo wcale mnie męczyło. Po prostu gdy mijało 30 minut wystraszyłem się, że samochód już ruszył. Czyż nie wyglądałem, jakbym nagle ruszył do ucieczki?

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, trochę tak ;) zdaję sobie sprawę, że jak biegną 2 osoby i każda z nich ma inne tempo biegu, to zawsze ktoś się męczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejna świetna recenzja z tego biegu, grr ;) zazdroszczę! I gratuluję świetnego czasu!

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki :) i zachęcam do pobiegnięcia za rok :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje! Coś czuję, że w przyszłym roku zapiszę się na pewno ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie biegi gdzie chodzi o coś więcej niż bieganie - świetna sprawa! No i gratuluję dystansu, który pokonałaś! Jestem pod wrażeniem, brawo! :)

    OdpowiedzUsuń