W jednym zdaniu: udało się! Okazuje
się, że z anemią można dobiec do mety, a nawet poprawić swój czas o ponad 2,5
minuty! Moja nowa życiówka w półmaratonie wynosi teraz 2 godz 5 min i 22 s! :D
Tuż przed biegiem udało mi
się spotkać 2 niesamowite osoby:
z Jerzym Skarżyńskim |
z Jackiem Federowiczem |
Plan był taki: biec wolno, nie
doprowadzić do zadyszki, a w sytuacji kryzysowej nawet zejść z trasy. Nie bez
przyczyny ustawiłam się w pobliżu pacemakera z balonikami na 2 godz i 10 min.
Już na samym początku straciłam orientację w kilometrach. Szukałam oznaczenia, że przebiegliśmy 2 kilometry, ale ciągle go nie było. Pomyślałam nawet, że ze mną jest już źle, skoro już na
początku biegu kilometry jakoś dziwnie mi się dłużą. Miło byłam zaskoczona i jednocześnie poczułam wielką ulgę, gdy nagle mignął mi napis „4 kilometry”. Stwierdziłam, ze nie jest
tak źle ze mną, skoro nawet nie poczułam tego dystansu.
Biegło mi się (o dziwo!) bardzo
dobrze. Trasa była w miarę płaska i nie była zbyt wymagająca. Baloniki na 2:10 też jakoś dziwnie zostały w tyle. Znalazłam
odpowiednie dla siebie tempo biegu, które utrzymywałam prawie do mety. Jedynym mankamentem
była pogoda – było zbyt ciepło jak na taki dystans biegu. Jednak po tym jak przeżyłam półmaraton w Grodzisku jestem już chyba lekko zaprawiona w boju i pogoda chyba nie jest w stanie tak łatwo mnie pokonać.
Lekki kryzys pojawił się na 19
km. Potrzebowałam natychmiast wody. WODY, nie izotoniku, który miałam ze sobą. Na szczęście poratował
mnie jakiś starszy pan stojący z boku trasy, który, jak na zamówienie, wręczył
mi całą butelkę. Gazowana woda jeszcze nigdy mi tak nie smakowała! Podzieliłam się nią z biegaczami, którzy biegli obok
mnie, bo od 15 km nie było już punktu odżywczego.
Ostatnia prosta. W oddali widać
metę. Okrzyki kibiców. Jeszcze trochę…
Zdążyłam spojrzeć na zegar – wiedziałam, że zrobiłam życiówkę. Udało
się to, co ostatnio stawało pod znakiem zapytania.
nagroda po biegu musi być! :D |
Dziękuję wszystkim za zaciśnięte kciuki i otrzymane gratulacje po biegu. Z anemią to dopiero początek walki i głupstwem byłoby twierdzić, że mam ją już za sobą, bo to niemożliwe. Nikogo też nie namawiam do biegania w takim stanie, bo jest to pewne ryzyko dla organizmu, a ja trafiłam chyba na swój lepszy dzień. Mało tego - podczas tego półmaratonu czułam się chyba najlepiej (pod względem fizycznym), ze wszystkich do tej pory przebiegniętych. Żeby jednak nie było tak słodko - po pilskim półmaratonie mam spore problemy z biodrem. Kolejny półmaraton już w za tydzień w Gnieźnie i po raz kolejny mój udział stoi przed znakiem zapytania...
Gratulacje !!
OdpowiedzUsuńSuper,cieszę się razem z Tobą :))
Tez wiem,jak potrafi smakowac mineralna gazowana hihi
I lecz się!
Dzięki :) Rzecz w tym, że ja za gazowaną nie przepadam, ale wtedy to była najlepsza rzecz na świecie! :) Twoje ostatnie zdanie brzmi dwuznacznie :P
OdpowiedzUsuńNo i pięknie! Gratuluję ukończenia kolejnej połówki i oczywiście pobitej życiówki! :) Obym i ja na swoim drugim półmaratonie czułam się tak dobrze jak Ty w Grodzisku :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Widać twarda z Ciebie babka ;) ! Oby te życiówki już się tylko sypały!
OdpowiedzUsuńNa życiówkach aż tak mi nie zależy ;) Dobrze, że są i strasznie się cieszę jak uda mi się pobić samą siebie, ale nie nastawiam się nigdy na konkretny czas :)
UsuńGratulacje! Wszystko jest możliwe, a żarty o anemikach jak widać mocno straciły na aktualności;) jak biodro? uważaj na nie i pamiętaj, że takie rzeczy niedoleczone i przeciążone lubią się później ciągnąć latami
OdpowiedzUsuńWiem ;) Byłam już u ortopedy, w nast tygodniu mam mieć USG i RTG, chociaż lekarz raczej wykluczył, że to problem stawowy, raczej mięśniowy
UsuńWielkie gratulacje!
OdpowiedzUsuń