Coś dla tych, którzy chcą sobie
przypomnieć, jak to było kiedyś być dzieckiem. Taplanie w błocie, zawieszanie
się na krawędzi, czołganie po ziemi, ślizganie się po wielkiej zjeżdżalni z
lądowaniem w kałuży – wszystko to zapewniał Survival Race. I o ile przeszkody
na placu zabaw nie są zbyt dużym wyzwaniem dla maluchów, to już dorośli mają
już spory problem z pokonywaniem toru przeszkód. Kto podjąłby rękawicę?
Bieg powitał nas snopkami siana, które trzeba było pokonać – turlając się, przeskakując - technika dowolna. Później było tylko fajniej :D Tuż za poznańską Maltą znajdują się tereny
bagienne – dosyć głębokie, pokryte rzęsą i hmm… śmierdzące :D Trasa biegu
przebiegała właśnie przez to bagno. Było to nie lada wyzwanie. Nieraz straciłam w wodzie równowagę i musiałam się trzymać A., uderzyłam się też w piszczel o gałąź, która znajdowała się gdzieś na dnie. Ktoś w błocie zgubił buta i widziałam, że
później bieg tylko w jednym :D Zmaganie możecie zobaczyć tutaj:
Po pokonaniu
zimnej i śmierdzącej wody poczułam się jak na prawdziwym survivalu. Pierwsze zanurzenie miałam
już za sobą – i wiedziałam, że nie ostatnie. Na własnej skórze poczułam jak
ciężko biegnie się w przemoczonych butach (miałam wrażenie, jakbym do stóp
miała przyczepione hantle).
Kolejne przeszkody? Przejście nad wodą na linie,
czołganie po ziemi pod drutem kolczastym, zanurzenie się w kontenerze pełnym
brudnej wody, przejście przez górę opon… Oj dużo tego było...
razem z A. dzielnie walczymy :D |
Największym
wyzwaniem dla wszystkich było jednak pokonanie czarnej rampy.
Miałam do
niej 4 podejścia i niestety, ostatecznie nie udało mi się na nią wskoczyć. Uwaga! Za niewykonanie zadania otrzymywało się karę - musiałam wykonać 10
burpeesów, inaczej nie mogłabym biec dalej. Już pod koniec czekała na nas wspomniana przeze mnie ślizgawka z
lądowaniem w kałuży i strefa King Konga, za którą również czekała na mnie kara
:D
Coś jest fajnego w tym, że można (a nawet trzeba) się w takim biegu swobodnie ubrudzić, nie
przejmować się swoim wyglądem, nie patrzeć na czas i po prostu mieć z tego
wszystkiego wielką radochę. Bo przecież Survival Race to taki wielki, wymagający plac zabaw dla
dorosłych. Mieć okazję na brodzenie w bagnie i tego nie wykorzystać? :D Nieee.... Będzie co opowiadać wnukom ;)
Przed Survivalem:
... i po :D
P.S. Mimo kąpieli po biegu ciągle czułam na sobie zapach bagna :D Dodatkowo jeszcze od dziś mam całe nogi w siniakach i wstyd je pokazywać. Ot, takie małe minusy survivalu ;)
Ahhahaha znam . Battle of Arden w podobnych warunkach ;) na rampę wepchnął mnie mąż ;);)
OdpowiedzUsuńByłam wolontariuszem w Warszawie na takim biegu i podziwiałam wszystkich biegnących. Jesteś boska, że się z tym zmierzyłaś. Szkoda, że na ściance ci nikt bardziej nie pomógł, bo w Warszawie sporo osób wciągnięto na górę. Szykujesz się już na podobny taki bieg?
OdpowiedzUsuńPrz rampie też nie było możliwości, żeby dłużej przy niej stać stać, bo nadchodziły kolejne fale i robił się mały tłok.Jakby wszystko było na spokojnie, to może bym się jakoś wdrapała ;) Ludzie na górze pomagali się wchodzić, ale widocznie miałam za krótkie ręce :P Myślę, że w następnym roku też wezmę udział w czymś takim, bo to fajna zabawa :) W listopadzie w Poznaniu jest Runmaggedon, ale to dla mnie zdecydowanie już za zimna pora ca coś takiego.
OdpowiedzUsuńwidać super impreza i fajni ludzie :) ja szlifuję formę i za rok startuję
OdpowiedzUsuńBrałam udział w podobnych zawodach. Widzę, że biegi tego typu stają się coraz popularniejsze. I dobrze, bo to wspaniała zabawa (chociaż wysiłek przeogromny) ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna zabawa i warunki :) Polecam spróbować prawdziwego survivalu wśród dzikiej przyrody, to dopiero zabawa :)
OdpowiedzUsuń