run-log

run-log.com

piątek, 31 stycznia 2014

Monologi biegacza


Nie, nie zrobię tego – nie spojrzę na termometr. Wystarczy, że wyjrzę za okno, by stwierdzić, że pogoda nie zachęca do treningu. Miotający gałęziami wiatr sprawia, że czuję dreszcz na całym ciele. Dobra, zerknę, ale zrobię to szybko. Uff - „tylko” -5°C. Ubiorę się ciepło, nic mi nie będzie. A może sobie dzisiaj odpuścić bieganie?  Jutro na pewno będzie cieplej. Albo pójdę na bieżnię. A tak w ogóle to chyba głodna jestem…

Kobieto, weź się w garść, nie ma co się nad sobą rozczulać, trzeba być twardym a nie „miętkim”! Nikt nie mówił, że będzie lekko. Zakładaj te obcisłe lajkry i wychodzimy!

Dobrze, że chociaż rozgrzewka jest w domowym zaciszu. Raz dwa, raz dwa! Noga lewa, noga prawa. Teraz tylko założyć czapę i można wychodzić. Ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze.. Matko, mogę uchodzić za postrach z tą swoją bladą twarzą. Może powinnam umalować sobie te rzęsiska przed biegiem?

A na cholerę ci jakieś mazidła, jeżeli zaraz spocisz się jak dziki wieprz?!

W sumie racja. Teraz tylko zamknąć drzwi i pędem po schodach jak młoda sarenka. Ahoj przygodo! AAA! Jezusmariacholerajasnapsiakrew, jak zimno! Gdzie ja mam to Endomondo? Włączaj się szybciej, bo mi ręka zamarznie! Dobrze, można biec. Matko, trzeba być masochistą, żeby z własnej, nieprzymuszonej woli wychodzić sobie pobiegać w taką pogodę. Nie czuję palców. Zapewne będę mieć odmrożenia trzeciego stopnia. I nie mogę oddychać…

Nie marudź. Biegnij.

Przecież nie marudzę – stwierdzam fakty. Wszyscy normalni ludzie siedzą sobie teraz w domach i popijają herbatkę. Że też człowiek zawsze musi sobie wymyślać jakieś wyzwania. Takie Mount Everest na przykład. Taka wyprawa strefy relaksu nie przypomina, ale jednak ludzi na coś takiego się piszą.   Hm… Ta pogoda w sumie nie jest wcale taka zła… Trochę cieplej się zrobiło i jest całkiem spoko. Ładnie wygląda ten śnieżek. Gdyby nie to, że jest ślisko i można własne zęby pogubić, to byłaby całkiem niezła zima. Wody bym się napiła. Aaa… lodowata!
…………………..

Jeszcze trochę i będę w cieplutkim domku. Nie czuję własnego tyłka – zapewne zamarzł. Przynajmniej jest to cudowna kuracja antycellulitowa  poprzez krioterapię. Uff… 11 km - nie wierzę, że to zrobiłam! Cudowne uczucie!  Uuuu, mogę wszystko! Kto dzisiaj, biegał, no kto? JA! 

Zaraz wpadniesz w samozachwyt.

Pewnie, że wpadnę. Czuję w sobie endorfinowy szał!

źródło




A Wam jakie myśli kołaczą po głowie podczas treningu? ;)

2 komentarze:

  1. Bardzo podobne :)
    No już, jeszcze tylko ta pętelka, potem dwa kilometry i będę w domu. Dawaj dawaj, jeszcze trochę. K** nienawidzę biegania, wszędzie ten cholerny śnieg. Co, jeszcze tylko kilometr? Super, to nawet sobie szybciej pobiegnę.
    Rozdwojenie jaźni to już norma - pocieszanie się, groźby, prośby - byle tylko wykonać trening :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff... Myślałam, że jestem w mniejszości, jeśli chodzi o prośby/grożenie/proszenie :D

    OdpowiedzUsuń