run-log

run-log.com

niedziela, 31 lipca 2016

Poznań Triathlon cz.1. Cała prawda o moim triathlonie...



Decyzja zapadła 31 grudnia. Weszłam na stronę Enea Challenge, zapisałam się na triathlon i od razu zapłaciłam, żeby nie było odwrotu. To miała być pierwsza poważna decyzja na nowy 2016 rok. Decyzja kompletnie z czapy. Nie miałam nic, co byłoby przeznaczone do triathlonu. Ani pianki, ani nawet roweru. Ani bliskiej osoby, która zrobiła to przede mną i przetarła mi szlaki.

Treningi

Od stycznia rozpoczęłam intensywne treningi, które trwały ponad pól roku. Około 10 treningów tygodniowo, nieraz 2 treningi dziennie. Pływanie, spinning, bieganie, siłownia…. Tylko ja wiem, jak często słowa „Dam radę!” mieszały się ze zrezygnowanym „Nokurwajapierdolę”….
 
Nauczyłam się pływać 4 lata temu. Wcześniej wpadałam w panikę, gdy woda sięgała mi do kolan. Co tu dużo ukrywać – pływałam beznadziejnie. Dlatego pływania bałam się najbardziej, to była zdecydowanie moja najsłabsza  strona. Gdy po przepłynięciu kraulem 25 m prawie umarłam, byłam przerażona. „Triathlon?! Chyba upadłam na głowę” – myślałam za każdym razem, gdy ze łzami w oczach wychodziłam z basenu. Stopniowo wyrabiałam sobie wydolność pływacką, jednak nadal czułam, że coś jest nie tak i w końcu doszłam do punktu, w którym stwierdziłam, że sama sobie dalej nie poradzę.  I tak trafiłam na Kuźnię Triathlonu, z którą zostałam już do końca. Dzięki trenerom mój kraul w końcu zaczął przypominać kraula.... Moment, w którym odkryłam, że branie oddechu co drugi ruch znacznie ułatwia pływanie, sprawił, że świat stał się nagle piękniejszy … W końcu przepłynięcie 2 km w ciągu godziny nie stanowiło już problemu. Przeżyłam też pierwszy trening open water. Nie wierzyłam, ze kiedyś naprawdę polubię pływanie.